Moja młoda przyjaciółka wyjechała wraz z córeczką do Bangkoku, do męża, który został tam służbowo oddelegowany ze swojej firmy. Skok na dość głęboką wodę, zważywszy na różnice klimatyczne i kulturowe. O swoim życiu w Tajlandii, o przygodach i doświadczeniach Gosia postanowiła pisać /przyznaję że za moją również namową/ na specjalnie utworzonym do tego celu blogu o wielce obiecującym tytule "More Then One Night in Bangkok". Myliłby się jednak ten, kto oczekiwałby na blogu elektryzujących relacji z nocnego życia stolicy Tajlandii. Ten blog to niezwykle ciepła, rodzinna opowieść o dwóch wysokich blondynkach w różnym wieku, które znalazły się wśród śniadych, kruczowłosych tubylców, w zupełnie nowych okolicznościach. Młodsza z blondynek Lenka kończy akurat 2 latka i odwiedza kolejno: tajskie przedszkole, plac zabaw, park rozrywki, hotelowy basen itp.itd. Starsza blondynka Mama we wszystkim jej towarzyszy z aparatem fotograficznym i z oczami i uszami szeroko otwartymi. Wzrusza mnie ta opowieść, bo jest taka, jak Gosia, jej Mama, jej Tata, jej Siostra: prawdziwa, naturalna, nieudawana. To jeszcze jeden dowód na to, co w życiu człowieka znaczy dobre, rodzinne wychowanie, które przenosi się na następne pokolenia. Wierzę, że Lenka będzie w przyszłości taka, jak Gosia, czego jej gorąco życzę w jej tajskie urodziny!
P.S. Przesyłam zdjęcie ze wspólnej Wielkanocy 2007, kiedy to Lenka była jeszcze w brzuszku, za tym wielkim bukietem tulipanów.
Teściowa
Dziekuje, nawet nie wiesz, jaka przyjemnosc zrobilas mi tym wpisem. Dziekuje, bo to znaczy dla mnie, ze bycie Mama na pelen etat jednak ma sens. Bardzo mi milo, ze tak odbierasz moje codzienne, przyziemne opowiastki. Sciskam bardzo serdecznie z wilgotnymi oczami..
OdpowiedzUsuńOprócz wrażeń ogólnoludzkich to się po prostu świetnie czyta.Masz talent literacki, ale to u Was rodzinne.
OdpowiedzUsuń