wtorek, 26 stycznia 2010

Walka karnawału z postem

Karnawał wyprzedaży trwa..... Nie, żebym specjalnie szła do sklepu polować na okazje. Mam zresztą absolutnie wrażenie, że jest akurat odwrotnie: to okazje polują na mnie. Idę do Centrum kupić jedzenie dla psa i widzę wystawę firmy Monari z prawdziwym wysypem ubrań i info o 50-70% przecenie. No i jak tu się nie zatrzymać, gdy człowiek myśli o sobie, jako o odpowiedzialnej i świadomej szafiarze / tfu, teściowej szafiary/. Tak duża przecena ma przyczynę nie tylko sezonową, ale również i taką, że ta firma ostatnio podobno zbankrutowała i być może pozbywa się towaru. Niby przykro żerować na czyimś nieszczęściu, ale trafiłam tam na kilka interesujących rzeczy. Przede wszystkim: płaszcz, piękna bombka z czarnego materiału przypominającego jedwabną surówkę, z mnóstwem zamków błyskawicznych i wielkimi, marszczonymi kieszeniami. Cena: 249 zł
. W tym samym sklepie kupiłam przepiękną spódniczkę, jak z filmów z Marilyn Monroe: z różowej satyny z kokardką z boku. Sama słodycz. Cena:99 zł.


Następnym razem szłam do Empiku kupić prasę i papier do pakowania prezentów i ... tuż obok jest mój ulubiony i zawsze obiecujący sklep z odzieżą i sprzętem sportowym i z ubraniami marki Quicksilver. No i oczywiście informacje o szalonych przecenach. Dla porządku zajrzałam co i na ile zostało przewartościowane. Nie wiem jak oni to robią, że nagle pojawiają się na wieszakach ciuchy, których absolutnie wcześniej nie było i które są akurat takie, takie... akurat. No i znowu karnawał zwyciężył: kupiłam bluzkę z bawełnianej koronki w kolorze cielistego beżu, na karczku, marszczona, zapinana na całej długości z tyłu. Do czarnej ołówkowej spódniczki i spodni rurek cudna góra na codzień i od święta. Cena: 120 zł
.

Tam też znalazł się sweter o jakim marzyłam: długi, luźny, podrzucany, zrobiony dżersejowym ściegiem z cieplutkiej wełenki, z wielkim głębokim dekoltem. No idealny. W pięknym szarym kolorze / były też czarne/. Ubrany na T-shirt, top lub inną bluzkę wyglada genialnie. Taki fason i styl ever-green. Klasyka, obowiazkowy mebel w każdej szafie. No i znalazł się w mojej... Za 220 zł.


Przyznam, że kupowaniu tych rzeczy towarzyszyła i rozwaga i wielka przyjemność, ale gdyby nie hasło: przecena, pewnie w ogóle nie weszłabym do sklepów. I to jest okropne, bo i ja i miliony innych klientów rokrocznie dają się nabrać chwytowi marketingowemu, jakim jest przecena. Karnawał wygrywa z postem... Ale ile znowu mamy tego karnawału w życiu?

Z wyprzedażowym pozdrowieniem

Teściowa

sobota, 16 stycznia 2010

Boskie dodatki

Ponosi mnie ostatnio fantazja: oglądam rzeczy, które chciałabym mieć. Jak to dobrze, że w internecie jest takie mnóstwo sfotografowanych ciuchów, butów i dodatków. Wyszukiwanie tego i komponowanie przypomina mi zabawę, w którą bawiłam się, jak byłam mała: wycinałam z papieru sylwetkę dziewczyny i rysowałam dla niej mnóstwo ubrań, które zakładałam na nią przez głowę, bądź przy pomocy zaginanych zakładek. Była to popularna zabawa w czasach gdy nie było Barbi. Każda koleżanka w klasie miała taką swoją "podopieczną" do ubrania i wymieniałyśmy się strojami. Moja lalka miała zawsze zabójczą ilość ciuchów i pamiętam, że koleżanki chętnie wchodziły ze mną w układ wymiany. Nie było wtedy blogów szafiarskich, ani w ogóle innych.....Brzmi to tak, jakby było przed Rewolucją Październikową, a to było wcale nie tak dawno...
Cóż, odeszłam od tematu, więc jak najszybciej wracam, żeby nie nudzić o dinozaurach. Te dodatki, które przedstawiam spodobały mi się głównie dlatego, że są kolorowe, niebanalne, w kwiatki, w ciapki, błyszczą, świecą i w ogóle są fajne.

accesories 5
Żakiet od Balmain'a wyszywany lusterkami i drogimi kamieniami a do tego naszyjnik z pereł z atłasową kokardą i torebka kopertówka wyszywana perłami; taki niebanelny zestaw, odpowiedni nawet na wizytę u królowej Elżbiety II.....
accesories 3
Torebka z niebieskiej skóry wysadzana perełkami i metalowymi koralikami, do tego pasek wysadzany niby turkusami z emaliowaną sprzączką i bransoleta z wielkim błyszczącym "diamentem".... (tak, to wcale nie jest pierścień)accesories 4
Torebka z dwukolorowej skóry z dwiema rączkami: jedna z żółtego plastiku; coś ma takiego w sobie, że jej pożądam; do tego bransoleta wysadzana różowymi perłami; mniam, mniam....

accesories
Buty w ocelota podobne do moich, które tu kiedyś prezentowałam, no i ten kardigan, tak pięknie udrapowany, że dech zapiera; do tego wspaniały pierścień z tysiąca i jednej nocy....


accesories 2
Buty Niny Ricci w kwiatki, no po prostu odpał, no i ten obcas w zebrę; potrafią się ludzie bawić...Do tego niebanalny asymetryczny pierścień z żółtego złota z bezczelnie różowym kamieniem i przepiękny żabot z różowych pereł...

No i to by było na tyle... Jak zwykle można sobie wybierać ulubione przedmioty....

Teściowa


czwartek, 14 stycznia 2010

Piękne uszy

Zachwyciły mnie kolczyki: lekkie, przewiewne, dowcipne i kolorowe. Wszystko, czego można żądać od ozdób wieszanych na uszach. Przyznam, że jestem wielką admiratorką kolczyków. Uważam, że warto przekłóć sobie uszy, aby cieszyć się tym tak niezwykle wyrazistym atrybutem ozdoby twarzy. Kolczyki wyrażają nastrój: jak jestem szczęśliwa lubię ubrać większe i bardziej kolorowe kolczyki, gdy mam "doła" zadowalam się małymi, niewidocznymi kuleczkami z białych kryształków. Nie, żebym miała coś przeciwko skromnym kolczykom, są przecież eleganckie i bardzo je lubię, ale ... to zdanie o nastroju, też jest prawdziwe. Tak więc pokazuję kolczyki, które bardzo chętnie miałabym, bo niestety nie są to moje ozdoby. Ale inspiracja i kierunek poszukiwań - jak najbardziej! Sądzę, że nie tak trudno było by je zrobić, potrzeba drucika i kolorowych szkiełek, jakieś piórko, perełka, kawałek emalii. No, drucik może być złoty, albo srebrny, a szkiełka mogą być ... ametystami (fioletowe), topazami(żółte), granatami (czerwone), nefrytami (zielono-niebieskie).... No cóż, rozmarzyłam się....earingsearings 2earings 3
earings 4
Jak zwykle kolczyki są do wyboru; ja wzięłabym wszystkie, tak że nie będę się wypowiadać. Czekam na oferty:-)
Teściowa

Dostałam wyróżnienie!

Po raz pierwszy w życiu otrzymałam wyróżnienie blogierskie: sympatyczny blog Babci Damurek zauważył moją "zabawę modą" i "wyciąganie talentów z ukrycia" /patrz: post/. Jest mi bardzo miło i czuję się z tym świetnie: ktoś choć przez chwilę jest tam gdzieś na łączach ze mną i z moim dziełem. To fajne uczucie, bo towarzyszy temu całkowita dowolność z obu stron. Ja nic nie muszę i ten ktoś nic nie musi. Całe swoje życie zawodowe pisałam teksty, ale robiłam to na określone zamówienie i w określonym terminie. Ktoś to też potem sprawdzał, oceniał i majstrował. Też było miło widzieć później swój tekst w gazecie, ale teraz odczuwam zupełnie inną, nieznaną wcześniej emocję. Cieszę się, że zdecydowałam się pisać blog; dzięki temu wróciła mi chęć do przelewania myśli na papier / pardon: na ekran/ , ale największa korzyść jest taka, że poznałam wspaniałe kobiety i stałam się cząstką stworzonego przez nie świata.

Dziękuję wszystkim którzy czytają mój blog i dziękuję Babci Damurek za wyróżnienie i za to że jest:-)

Teściowa

środa, 13 stycznia 2010

Zima w mieście

Zasypało nas totalnie. Mieszkam w wielkim mieście, ale w willowym dystrykcie, gdzie są wąskie małe uliczki i każdy musi sobie radzić sam. Pługi i piaskarki do nas (na szczęście) nie docierają. Brniemy więc po kolana w śniegu i przekopujemy tunele dla samochodów. Mnie się podoba:

Ten maluch to raczej musi poczekać do wiosny:)

Ogródek wygląda, jak ilustracja do bajki o Królowej Śniegu:

Stół na tarasie przemienił się w wielką czapę śniegu:

: Bodzio ograniczył swoje wizyty w ogródku do szybkiego siknięcia najbliżej jak się da /na donice/, bo dalej to już mu się brzuszek moczy w śniegu...



Centrum miasta wcale nie wygląda lepiej, tylko brzydziej. Trochę z boku od ulicy leżą hałdy śniegu...

Zrobiłam tę dokumentację wcale nie ze złości. Bardzo się cieszę,że mieszkam w strefie zmiennego klimatu i że są u nas zimy. Tak więc, oby do wiosny:-)

P.S. To też zima w mieście, dzisiaj zaświeciło słońce i tak oto wyglądają tuje i świerki w ogrodzie!

Teściowa

wtorek, 12 stycznia 2010

Bajka z internetu

Od razu się przyznam, że nie przepadam za malarstwem surrealistycznym. Nie specjalnie lubię wizje świata z płonącymi żyrafami i szufladkami w głowie. Takie obrazy mnie przerażają, są jakieś zimne, nieludzkie... Ale te obrazy są inne: są baśniowe, przyjazne, klimatyczne. Pasują mi do takiego medium, jak internet, tymbardziej, że w całości są robione, albo raczej montowane w wirtualnej przestrzeni. Robi je sobie i muzom /czy jest już jakaś muza internetu?/ pewna dziewczyna z Ukrainy, która przedstawia się jako Irena Erin. Z profilu jej sylwetki wynika, że jest prawniczką pracującą w sądzie, ma dziecko, uwielbia ludzi, szczególnie swoich bliskich, lubi Beatelsów, książki Bułhakowa, czekoladę, brunetów i jeszcze wiele innych rzeczy.
A ja lubię ją, za jej nieokiełznaną fantazję, wyczucie stylu, pomysłowość i niezwykłą wydajność: tych kompozycji jest całe mnóstwo i wszystkie powstały w ciągu ostatnich 6 miesięcy /tyle przynajmniej Irena gości na łamach Polyvore/. Wyobrażam sobie, jak po powrocie z sądu, w chwili wolnej od opieki nad dzieckiem i domem, siada przed komputerem i tworzy swoje ciepłe, pełne miłości, ciekawe obrazki.

country girl ( to KATARINA-KAJA)
"Wiejska dziewczyna"

yes, it's a woman!:)))
"Tak, to kobieta"


are we family? (for majak)
"Jesteśmy rodziną?"

sweet night in Rome
"Słodka noc w Rzymie"

surrealistic tree

"Surrealistyczne drzewo"

Nie znam Ireny Erin, nie odnalazłam jej strony w internecie, ale uważam, że mogę zapisać ją do grona kobiet niezwykłych. Jej wizje w każdym razie są niezwykłe.....

Teściowa

sobota, 9 stycznia 2010

Kocia, psia,mysia, itd. mama



Chcę dzisiaj napisać o mojej przyjaciółce Basi, która jest "mamą", "ciocią" i opiekunką wszelkiego stworzenia. Jej pasją jest utrzymywanie przy życiu i dobrostan wszystkich otaczających nas istot. Basia nie utłucze pająka, czy muchy, tylko jeszcze przyniesie im wody z odrobiną cukru, żeby się wzmocniły. To właśnie Basia dokarmia myszy w swoim garażu, dba o sadzawkę z żabami i nie pozwala ścinać gałęzi, żeby ptaki i wiewiórki miały na czym siedzieć. Ma w domu trzy psy, pięć kotów i rybki w akwarium /przenoszone na zimę z sadzawki/. Co jakiś czas pojawia się nowy kot, który "akurat pod Basi samochodem siedział zmarznięty na parkingu pod supermarketem", lub pies "który stał bezradnie na poboczu drogi". Nikt inny jakoś tego psa i kota nie zauważył, natomiast Basia owszem: i widzi, i reaguje. Potem zwierzak trafia do jakiegoś zaprzyjaźnionego dobrego domu, albo - najczęściej - zostaje u Basi i dołącza do istniejącej menażerii. Ptaki też jakoś dziwnie wypadają z gdniazd lub łamią skrzydełko właśnie na posesji Basi. Wtedy ona odwozi rannego delikwenta do ZOO lub weterynarza, albo zamieszkuje ptaszyna w pudełku do wyzdrowienia. Domowa menażeria nie ma nic przeciwko "nowemu".

Basia jest elegancką, pracującą na odpowiedzialnym stanowisku kobietą, mającą dużą rodzinę i dużo obowiązków. Jej córki mają taką samą miłość do zwierząt, jak ona, a mąż dzielnie dotrzymuje kroku. Często razem wyjeżdżamy na wakacje i muszę przyznać, że istotną część wspólnego pobytu stanowi dbałość o jakieś miejscowe, biedne zwierzę. Nie zapomnę, jak w czasie pobytu w eleganckim hotelu Basia, elegancka dama, ładowała do eleganckiej torebki resztki jedzenia, aby dokarmić miejscową kotkę z małymi. Za nic miała zdziwione czy nawet pogardliwe spojrzenia współwczasowiczów. Kotka za czas pobytu Basi otrzymała tyle wsparcia, że wykarmiła maluchy i dobrze się miała.

I to by było na tyle o Basi, niezwykłej zwykłej kobiecie...

Teściowa

piątek, 8 stycznia 2010

Buty nie od parady...

...i nie od Prady, ale od innych fajnych firm. Jakoś tak mnie dzisiaj naszło, żeby popatrzeć w czym będziemy chodzić, jak miną śniegi; nie żebym poganiała, bo ta zima teraz jest piękna. Podobno będzie jeszcze długo, aż do kwietnia. Trafiłam na buty, w których można chodzić w okresie między zimą a wiosną, takie które po prostu chce się mieć. Strasznie podobają mi się te wszystkie botki zawiązywane na sznurowadła, zapinane na tysiąc paseczków i oczywiście na taaakich obcasach. Nie są one może wygodne do szybkiego wkładania i biegania, ale....nigdy nie lubiłam butów praktycznych. Mam niezłego bzika na punkcie butów odjazdowych, no i zamszowych oczywiście. Szczególne miejsce przyznaję botkom od Dolce&Gabany przyozdobionych siatką i koronką. Sprawia mi przyjemność samo patrzenie na nie, bo raczej się nie zanosi, żebym miała przyjemność je kiedykolwiek ubrać. No to popatrzcie:


boots



boots 2



boots 3

boots 4

boots 5
Ja wybieram: lakierowane zawiązywane na jasne sznurowadła na górnym zdjęcie, koronkowo-siatkowe D&G, niebieskie zamszowe i szare zamszowe krótkie. Reszta jest do wzięcia :-)

Teściowa

środa, 6 stycznia 2010

Poezja Danusi

Bardzo się cieszę, że chwyciła moja akcja ujawniania talentów, skrytych w domowych pieleszach. Mam wielką satysfakcję, pisząc o tym, bo uważam, że my kobiety powinnyśmy się wspierać, słuchać i lansować. Podobno nadchodzące lata będą należały do nas i warto temu jak najbardziej wyjść na przeciw: same się nie pochwalimy, to kto nas pochwali? Komplementy od kobiet są zresztą najmilsze, bo szczere i....nieśmiałe. A pochwalona kobieta zwykle powie: gdzie tam ja, napisz o... i tutaj następuje wymienienie jakiejś drugiej, która zasługuje na uwagę. Tak, tak - tak zrobiła też Danusia, którą poprosiłam o wiersz do zamieszczenia na stronie. Napisała piękny, lekki, mistrzowski wiersz o swojej Mamie, ale była zdania, że powinnam napisać o Basi, która zachowuje się niezwykle, bo kupuje witaminy dla małych myszek, które urodziły się w jej garażu: "to jest niezwykłe, bo wszyscy tępią myszy a Basia je hoduje". O wielkiej pasji Basi do wszystkiego co żyje opowiem później a teraz oddaję głos Danusi:

Mama

Kiedyś, gdy Mamę moją spytałam,
co ją tak w życiu napawa lękiem,
odpowiedziała, że chyba wszystko
i uśmiechnęła się z wielkim wdziękiem.

Dużo by było jej wyliczanki,
dziś niepotrzebnej chyba nikomu,
ona najlepiej i najbezpieczniej
czuła się z książką u siebie w domu.

Była cierpliwa,wybaczająca,
żadnych się pochwał nie domagała
pięknie,wraz z siostrą, tak na dwa głosy,
z nami kolędy czysto spiewała.

Dziś już jej nie ma, nikt o niej nie wie,
czyta książeczki u Pana Boga,
lub swą poprawną, piękną polszczyzną
pisze dla innych swojego bloga.

My dziś to godne jej następczynie,
patrząc na Anię i znając siebie,
wyślemy Mamie krótki SMS:
"MY TU BOIMY SIĘ ZAMIAST CIEBIE"


(.....)

A to napisała do mnie Tereska /zielniki / z prośbą o zamieszczenie na blogu:

"Dopiero dzisiaj odważyłam się przeczytać komentarze dot. moich
zielników. Bardzo, bardzo dziękuję wszystkim za ciepłe słowa.
Szczególne dzięki Teściowej Szafiary za zachętę, no i za wcześniejsze
podziękowanie w moim imieniu.
Życzę wszystkim blogerkom wspaniałego 2010 roku, wielu okazji i czasu
na kontakty z przyrodą, która najlepiej inspiruje nas do wszystkiego
co piękne .Serdecznie pozdrawiam

Teresa - obserwatorka Waszych blogów"

A ja dziękuję i Danusi i Teresce, że podzieliły się ze mną i z Wami jakąś cząstką siebie:)

Czekam na dalsze Talenty / email: tesciowaszafiary@gazeta.pl /

Teściowa

wtorek, 5 stycznia 2010

Karnawałowe wariactwa

Po wymyśleniu tego posta doszłam do wniosku, że jestem wybitną gawędziarą na tematy, które jakby w ogóle mnie nie dotyczą. Moje zabłyśnięcie w karnawale może zaistnieć tylko tu, na tym blogu i ewentualnie na kilku innych zaprzyjaźnionych: chętnie coś zobaczę, skomentuję, nawet wyszukam, sfotografuję i pokażę. I to wszystko. Na więcej nie mam ochoty. Pisanie o wystrzałowych ciuchach i komponowanie zestawów w zupełności mi wystarcza. Nie uważam tego za wadę albo jakąś biedę. Myślę, że to taki etap w moim życiu i że wszystko na przykład za rok albo za dziesięć lat może być odwrotnie: będę ubierała wariackie ciuchy i nie odezwę się ani słowa. I to dobre, i to dobre. Pokazuję więc dzisiaj to, co mnie zachwyciło w ciągu ostatnich kilku dni. To bardzo spontaniczny wybór......


batik


gwiazdy


och
odlot
cudo


super
Bez komentarza..... Chociaż.... ten ostatni militarny żakiecik z lureksu Marca Jacoba to chyba nie żadne wariactwo; po prostu to należy się każdemu; podobnie jak ten szyfonowy motyl, jako skromna bluzeczka na każdą okazję....

Teściowa

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Zielniki Tereski

"Dziękuję Ci za ciepłe słowa nt. moich zielników i zachętę do ich pokazania.
Jak wiesz ich robienie sprawia mi wielką frajdę, ale brak wiary w
siebie i odwagi na wystawianie się na publiczną krytykę ogranicza w
dużym stopniu moją "twórczość". Raz kozie śmierć - w zał. przesyłam
kilka do Twojej oceny. "


No i stało się: pierwszy ukryty w domowych pieleszach talent odkrywa swoje istnienie. Dostałam miłego maila i osiem zdjęć zielników, które od lat robi moja przyjaciółka. Odarowuje nimi swoich bliskich i znajomych, ale na szczęście za moją namową robi dokumentację. Namawiam ją do otworzenia swojego bloga, na którym mogłaby dzielić się z nami swoimi pięknymi obrazkami. Myślę, że nie ja jedna zachwycam się tym, co robi Teresa.





"

Dziękuję Teresko za zaufanie:-)
Teściowa