środa, 30 września 2009

Bryczesy, haremówki, rurki i tak dalej...

Takiej różnorodności fasonów spodni w jednym czasie to ja nie pamiętam. Dało się to już poznać latem, kiedy nosiłyśmy i wąskie rurki, i krótkie rybaczki, i zupełnie luźne haremówki, i jeszcze parę innych wariantów. Ale że to przeniesie się na modę jesienno-zimową w takim stopniu, to naprawdę się nie spodziewałam. Tymczasem w sklepach z nowymi kolekcjami oraz w żurnalach pełno najprzeróżniejszych spodni powtarzających letnie fasony, ale oczywiście z cieplejszych materiałów.
bez tytułuspodnie 09

Najbardziej moim zdaniem brylują bryczesy i haremówki, czyli luźne spodnie krojone z półkoła, z charakterystycznie udrapowanym materiałem na biodrach i w kroku. Szyje się je z najprzeróżniejszych materiałów: od bawełnianego trykotu, przez cienkie wełenki i welury, po szlachetne jedwabie i szyfony. Ważne, żeby materiał się „lał” i ładnie układał. Polecam do przeszukania wszelkie India Shopy / z niewiadomego powodu bardziej za granicą niż u nas/.

Bryczesy kiedyś używane były tylko do jazdy konnej, ale już dawno pojawiły się w modzie codziennej i wizytowej. Teraz właściwie jest ich wielki come back. Niewątpliwą nowością są bryczesy dżersejowe, przypominające szerokie w biodrach i udach rajtuzy. O dziwo wygląda się w nich całkiem nieźle, ale tu działa chyba też zjawisko „co modne jest ładne”, bo obiektywnie rzecz biorąc nikt nie ma prawa dobrze prezentować się w tych „rozciągniętych na tyłku gaciach”, jak określił je pewien niewtajemniczony osobnik. Interesujący przykład takich właśnie gaci widziałam w sklepie włoskiej firmy PINKO za ok. 1100 zł /wełna z jedwabiem dlatego tak drogo/.

Do wszystkich butów, które warto pokazać, dobrze będą pasować spodnie krótsze niż zwykle, czyli albo tuż za kolano, albo do połowy łydki, albo tuż przed kostkę. Ten fason niby skraca sylwetkę, ale zestawienie go z wysokimi platformami neutralizuje znacznie ten efekt. Bardzo udany model znalazłam w sklepie JACKPOT za 250 zł.

Do wszystkich tych fasonów dobrze wyglądają nieco krótsze, kwadratowe góry. Ale o tym innym razem.

Teściowa


Zakupy we dwoje

rys. teściowa szafiary


poniedziałek, 28 września 2009

Sama radość


Mam na imię Jessie


zdjęcie:Openphoto.net

Krewni i znajomi Królika




Bodzio ma znajomych różnych płci i gatunków. Jako urodzony pacyfista mój wspaniały pies za nic ma odwieczny przymus "życia jak pies z kotem". To chyba wymyślili ludzie, żeby odreagować jakieś swoje kompleksy. Przy Bodziu każdy kot dostojnie odwiedzający nasz ogródek, może czuć się bezpiecznie i robić co chce: spać, gonić motyla, wąchać kwiaty... Przyłapałam aparatem dwa koty z sąsiedztwa, które piękne jesienne popołudnie postanowiły spędzić w naszym ogrodzie. Jest to kocia arystokracja, dumnie obnosząca swoje rasy /kot syberyjski i kot egipski/ i dzwoneczki przy eleganckich obróżkach.


Bodzio cierpliwie czekał aż koty załatwią wszystkie swoje kocie sprawy.


A tu na zdjęciu jest Dora, suczka z tej samej ulicy co Bodzio. Dora w towarzystwie swojego Pana, na zaproszenie mniejszego kolegi, wybrała się na jesienny weekend na Mazury. Dora jest duża więc i samochód jest duży. Samochody, jak wiadomo, dobiera się do psa. Dora po wykonaniu kilku rundek biegów i kąpieli w jeziorze odpoczywa "u siebie". Bodzio taktownie uszanował tę chwilową potrzebę odosobnienia swojej koleżanki. Tymbardziej, że jest ona naprawdę duża. Hau.

Teściowa

środa, 23 września 2009

London Rules the World


Jest taka jedna rocznica, o której warto napisać do wszystkich wielbicieli i sympatyków mody. To Londyński Tydzień Mody /London Fashion Week/, który uroczyście świętuje 25 lat istnienia. Z tej okazji w październikowym numerze angielskiego Vogue’a pojawił się obszerny artykuł, przypominający historię tego niezwykle ważnego dla współczesnej mody Tygodnia.


Właściwie wszystko co obecnie w modzie piszczy, cały ten luz, zabawę, eklektyzm, zwariowane pomysły i odważne zestawienia zawdzięczamy temu, że ćwierć wieku temu pojawili się w Londynie niepokorni, młodzi projektanci, którzy przewrócili do góry nogami dotychczasowe pojęcie mody. Oni też obalili hegemonię Paryża z jego nieskazitelnym Haute Couture i na zawsze odebrali palmę pierwszeństwa w dyktowaniu modowych trendów. Teraz Paryż spogląda na to, co się dzieje w Londynie i ze swoim znawstwem tematu i wyczuciem stylu /tego Francuzom nie można odebrać/ interpretuje nowinki, które pojawiły się na londyńskich pokazach.



Najbardziej szalona "babcia" współczesnej mody - Vivienne Westwood

Swoistym guru i twórczym duchem LFW była, określana jako post-punkowa, projektantka Vivienne Westwood, która szturmem przełamała wszelkie ograniczenia kolorystyczne i formalne w grzecznej stylistyce wyspiarzy. Potem posypało się jak z rękawa: Katharine Hamnett ze swoimi popowymi T-shirtami, John Galliano z asymetrycznymi, teatralnymi modelami, no i wreszcie Alexander McQueen, który na początku lat 90. stał się wielkim odkryciem nie tylko Londynu, ale całego świata mody. Zresztą bardzo wielu debiutantów z LFW zasiliło potem szeregi szacownych domów mody, wnosząc zupełnie nowy powiew i nowe rozumienie mody.


Genialny Szkot - Alexander McQeen

Dzięki Londyńczykom zmieniła się nie tylko światowa moda, ale też zapanował zupełnie nowy styl pokazów: pełen niespodzianek, tańca, zabawy, luzu. Zmieniły się też modelki: oprócz niekwestionowanych ślicznotek pojawił się typ jakby naćpanej, rozczochranej wampirzycy w ostrym dziwacznym makijażu. Niegrzeczne dziewczynki zdobyły zresztą szturmem wszystkie liczące się wybiegi od Paryża, przez Mediolan po Nowy Jork.

Dziękujemy Ci Londyński Tygodniu Mody!

P.S. Wszystkie zdjęcia pochodzą z Vogue’a.

Teściowa

wtorek, 22 września 2009

Futro w owczej skórze

Trochę mnie niepokoi ta obecna moda na futra, a raczej futerka czy futerkowe dodatki. Brzmi niewinnie, bo ileż to futra potrzeba na poszarpaną kamizelkę albo etolę czy torebkę. Dla mnie fajnie, ale tylko wtedy gdy futro zrobione jest ze sztucznego materiału a nie zdjęte z jakiegoś biedaka, nie daj boże jeszcze, tylko w tym celu hodowanego. Nawet jeśli jest to królik. Tak więc na tej stronie na pewno nie będzie żadnego naturalnego futra. U mnie futerko nosi tylko Bodzio (patrz:zwierzaki).



Przeszłam się po sklepach w intencji zweryfikowania poglądu na futrzany trend w tegorocznej modzie. Przyznam, że bardzo podoba mi się "odkrochmalenie" tematu futra, pewne zabawowe ich potraktowanie. Nie są to nobliwe stroje, lecz zabawne dodatki, najczęściej przybierające postać bezrękawników i etoli. Interesujące modele kamizelek i kołnierzy ma jak zwykle ZARA, ale niestety są to wszystko prawdziwe futra, od królików poczynając, na norkach kończąc. Nie będę więc o nich w ogóle pisała. Od razu przejdę do kolekcji H&M, który jak zwykle stanął na wysokości zadania. Są tu bardzo trendy i niedrogie a najważniejsze – sztuczne – futerka w kształcie wymyślnych kamizel, narzutek i kurtek. W kategorii – sztuczne – dobrze i szlachetnie wypadł ESPRIT, również prezentując wyłącznie udawane skórki, ale niestety żadnego porywającego fasonu nie udało mi się wytropić. Pokażę więc moim zdaniem futro idealne, które znalazłam na stronach Polyvord: sztuczne norki uszyte w asymetryczną i trochę dopasowaną kamizelkę. No niestety możemy popatrzeć, jak to się innym wiedzie….


A co Wy myślicie o futerkowej modzie?

Teściowa

sobota, 19 września 2009

Jesienne impresje


Złota jesień to bardzo wdzięczna pora "do noszenia". Już nie całkiem do figury, ale i też jeszcze nie tak zupełnie płaszczowo-kurtkowo. Można sobie pozwolić na jakąś dzianinę i spodnie lub spódnicę. No i ile dodatków do dodania. Tegoroczna moda kocha duże, asymetryczne i nieco ekscentryczne swetry. Takie znalazłam na bardzo interesującym i wciągającym, jak hazard (uwaga!) blogu Polyvore. Można tam bawić się do woli zestawiając rozmaite ciuchy, dodatki, buty itp.

autumnal impression
Tu zabawa wokół rewelacyjnego kardigana z wełny z wykończeniem ze skóry. No i te buty...

autumnal impresion 2
Śliwkowo-brązowo i bladoróżowo... O butach nie wspomnę, bo widać. Ale zwróćcie uwagę na torbę z nabukowej skóry, wyszywaną takim samym rzemykiem i bransoletę w kształcie ważki. Dla mnie bomba.

Teściowa

czwartek, 17 września 2009

Na łańcuszku c.d.




Łańcuszkowa moda świetnie sprawdza się przy torebkach. Łańcuch zamiast paska czy rączki to również dobry sposób na odświeżenie garderoby i nadanie starym rzeczom nowego look’u. Ten nowy look będzie działał nie tylko w stosunku do samej torebki, ale też i przede wszystkim dla całego wizerunku. Natknęłam się na portalu Polyvore na zdjęcie, które sprawiło mi tyle przyjemności, że postanowiłam je tutaj pokazać i trochę nad nim popracować. To zdjęcie przedstawia mój ukochany zestaw: dżinsy, sweter, ciekawe buty i dobra torebka. Tutaj są to dżinsy Balmain/ 331 zł./ i sweter Alexandra Wanga /ok.200$/, a do tego, ba (!), torebka z najnowszej kolekcji Chanel / 7886 zł/ i buty Betsey Johnson /200$/. Rzuciłam się do szafy, aby skomponować swój własny zestaw, którego głównym atutem będzie torebka na łańcuchu. A oto efekty moich poszukiwań.



Po pierwsze torebka Zary, którą kupiłam tej wiosny/ ok.180 zł/. Jest tak podobna, przynajmniej z łańcuszka, do tej Chanel, że bez kompleksów może być ozdobą każdego stroju. Zaczęłam na nowo być z niej bardzo dumna.



Po drugie: dość już stara kopertówka z tweedu w szarą jodełkę, zyskała zupełnie nowy walor po doczepieniu do niej prostego srebrnego łańcucha. Taki zabieg jest oczywiście możliwy przy torebkach z materiału, bo bez trudu można się w nie wkłuć igłą. Trzeba wykombinować szlufkę lub po prostu wszyć łańcuszek pod klapkę zamykającą torebkę.



Po trzecie: torebka z tafty z India Shopu. W oryginale miała twarde ebonitowe uchwyty, uniemożliwiające zawieszenie nawet na dłoni. Usunęłam je i wszyłam czarny ozdobny łańcuch kupiony w sklepie z biżuterią na szyję. Ta torebka zaczęła mi się na nowo podobać, jako dodatek do codziennego swetra i dżinsów.

Dobrej zabawy
Teściowa

niedziela, 13 września 2009

Wcale nie kretynka na Krecie



Byłam z koleżanką tydzień na Krecie. Takie naprawdę ostatnie last minute: w piątek przeszukałyśmy oferty a w środę już siedziałyśmy w czarterze do Heraklionu. Takie łapu-capu nie jest w moim stylu, ale widać trzeba zmienić styl, bo było cudownie. Hotel na samej piaszczystej plaży, ciągnacej się /co jest w Grecji ewenementem/ kilkanaście kilometrów. Palmy,błękitne niebo i temperatura wody zbliżona do tej w wannie. Do tego all inclusive, co oznaczało, że trzeba było tylko usiąść i otworzyć buzię, a wszystko samo wpadało do dołka. No i tekilla sun rise i pina colada w ciągłej podaży. W ciągu tygodnia odpoczęłyśmy tak, jak w innych okolicznościach trzeba było by miesiąca. Żadnych napięć, żadnych musów /poza czekoladowym/, żadnych obowiązków. My stare żony czułyśmy się jak pierwszoklasistki na wagarach.

Hurra, niech żyją babskie wyjazdy!
Teściowa

Na łańcuchu

Jeżeli ktoś chce być w tym sezonie na łańcuchu mody, musi mieć… łańcuch. To banalne stwierdzenie nabiera znaczenia, gdy przejrzy się strony mody, poświęcone dodatkom, albo też odwiedzi się kilka sklepów, w których stoją ubrane i przyozdobione manekiny. Łańcuch na szyi, w pasie lub przy torebce w tym sezonie obowiązkowy!

No i znowu nie sposób nie odwołać się do nieśmiertelnej Coco Chanel – toż przecież chmara łańcuszków na szyi i torebki z takim „uchwytem”, to jej wynalazki. Trzeba przyznać, że to bardzo wdzięczna i twarzowa ozdoba. Wadą może być tylko ciężar, no i podzwanianie zwojami żelastwa, nie zawsze mile widziane / np. na koncertach, czy w teatrze/. Warto wziąć to pod uwagę, komponując strój na wyjście.




Bardzo ładne i lekkie łańcuszki znalazłam w sklepie z butami ALDO. Wykonane z lekkiego srebrzystego metalu świetnie pasują zarówno do białych jak i czarnych rzeczy. Ich niewątpliwą zaletą jest delikatny splot i właśnie waga. Łańcuchy na szyję nie mogą być zbyt serio „łańcuchowe”, by noszenie ich nie zmieniło się w prawdziwą katorgę.


W H&M manekiny noszą dosłownie zwoje przeróżnych łańcuszków. Zarówno do delikatnych muślinowych bluzek, jak i swetrów a nawet płaszczy. Tutaj często łańcuchy mają wmontowane „drogie kamienie” lub brylanty, co czyni je bardzo ozdobnymi. Aczkolwiek tegoroczna moda zapewnia, że łańcuchów i świecidełek można używać do woli, ale umiar i rozwaga jednak są wskazane, żeby nie wyglądać jak choinka w teatrze.


A tak w ogóle – bardzo mi się ta moda podoba. Wyciągnęłam wszystkie stare łańcuszki, koraliki i oczka, i mam zamiar coś z tego pokombinować. Ale o tym za chwilę.

Teściowa