Po wymyśleniu tego posta doszłam do wniosku, że jestem wybitną gawędziarą na tematy, które jakby w ogóle mnie nie dotyczą. Moje zabłyśnięcie w karnawale może zaistnieć tylko tu, na tym blogu i ewentualnie na kilku innych zaprzyjaźnionych: chętnie coś zobaczę, skomentuję, nawet wyszukam, sfotografuję i pokażę. I to wszystko. Na więcej nie mam ochoty. Pisanie o wystrzałowych ciuchach i komponowanie zestawów w zupełności mi wystarcza. Nie uważam tego za wadę albo jakąś biedę. Myślę, że to taki etap w moim życiu i że wszystko na przykład za rok albo za dziesięć lat może być odwrotnie: będę ubierała wariackie ciuchy i nie odezwę się ani słowa. I to dobre, i to dobre. Pokazuję więc dzisiaj to, co mnie zachwyciło w ciągu ostatnich kilku dni. To bardzo spontaniczny wybór......
Bez komentarza..... Chociaż.... ten ostatni militarny żakiecik z lureksu Marca Jacoba to chyba nie żadne wariactwo; po prostu to należy się każdemu; podobnie jak ten szyfonowy motyl, jako skromna bluzeczka na każdą okazję....
Teściowa
wtorek, 5 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
no fajnie rzeczy znalazłas :) czasem wystarczy jedna wystrzałowa rzecz do reszty zwyczajnej by był "strój" :) a co do karnawaowych wyjść to cóż ja tez nie mam czasu :/ trudna sesja się zbliża :(
OdpowiedzUsuńświetne tęczowe buty i torebka :)
OdpowiedzUsuńAgA