. W tym samym sklepie kupiłam przepiękną spódniczkę, jak z filmów z Marilyn Monroe: z różowej satyny z kokardką z boku. Sama słodycz. Cena:99 zł.
Następnym razem szłam do Empiku kupić prasę i papier do pakowania prezentów i ... tuż obok jest mój ulubiony i zawsze obiecujący sklep z odzieżą i sprzętem sportowym i z ubraniami marki Quicksilver. No i oczywiście informacje o szalonych przecenach. Dla porządku zajrzałam co i na ile zostało przewartościowane. Nie wiem jak oni to robią, że nagle pojawiają się na wieszakach ciuchy, których absolutnie wcześniej nie było i które są akurat takie, takie... akurat. No i znowu karnawał zwyciężył: kupiłam bluzkę z bawełnianej koronki w kolorze cielistego beżu, na karczku, marszczona, zapinana na całej długości z tyłu. Do czarnej ołówkowej spódniczki i spodni rurek cudna góra na codzień i od święta. Cena: 120 zł
.
Tam też znalazł się sweter o jakim marzyłam: długi, luźny, podrzucany, zrobiony dżersejowym ściegiem z cieplutkiej wełenki, z wielkim głębokim dekoltem. No idealny. W pięknym szarym kolorze / były też czarne/. Ubrany na T-shirt, top lub inną bluzkę wyglada genialnie. Taki fason i styl ever-green. Klasyka, obowiazkowy mebel w każdej szafie. No i znalazł się w mojej... Za 220 zł.
Przyznam, że kupowaniu tych rzeczy towarzyszyła i rozwaga i wielka przyjemność, ale gdyby nie hasło: przecena, pewnie w ogóle nie weszłabym do sklepów. I to jest okropne, bo i ja i miliony innych klientów rokrocznie dają się nabrać chwytowi marketingowemu, jakim jest przecena. Karnawał wygrywa z postem... Ale ile znowu mamy tego karnawału w życiu?
Z wyprzedażowym pozdrowieniem
Teściowa