Najbardziej moim zdaniem brylują bryczesy i haremówki, czyli luźne spodnie krojone z półkoła, z charakterystycznie udrapowanym materiałem na biodrach i w kroku. Szyje się je z najprzeróżniejszych materiałów: od bawełnianego trykotu, przez cienkie wełenki i welury, po szlachetne jedwabie i szyfony. Ważne, żeby materiał się „lał” i ładnie układał. Polecam do przeszukania wszelkie India Shopy / z niewiadomego powodu bardziej za granicą niż u nas/.
Bryczesy kiedyś używane były tylko do jazdy konnej, ale już dawno pojawiły się w modzie codziennej i wizytowej. Teraz właściwie jest ich wielki come back. Niewątpliwą nowością są bryczesy dżersejowe, przypominające szerokie w biodrach i udach rajtuzy. O dziwo wygląda się w nich całkiem nieźle, ale tu działa chyba też zjawisko „co modne jest ładne”, bo obiektywnie rzecz biorąc nikt nie ma prawa dobrze prezentować się w tych „rozciągniętych na tyłku gaciach”, jak określił je pewien niewtajemniczony osobnik. Interesujący przykład takich właśnie gaci widziałam w sklepie włoskiej firmy PINKO za ok. 1100 zł /wełna z jedwabiem dlatego tak drogo/.
Do wszystkich butów, które warto pokazać, dobrze będą pasować spodnie krótsze niż zwykle, czyli albo tuż za kolano, albo do połowy łydki, albo tuż przed kostkę. Ten fason niby skraca sylwetkę, ale zestawienie go z wysokimi platformami neutralizuje znacznie ten efekt. Bardzo udany model znalazłam w sklepie JACKPOT za 250 zł.
Do wszystkich tych fasonów dobrze wyglądają nieco krótsze, kwadratowe góry. Ale o tym innym razem.
Teściowa