czwartek, 16 lipca 2009

Coco, czyli mała czarna



Byłam wczoraj na filmie „Coco Chanel” o historii życia i twórczości słynnej projektantki. Film bardzo miły do oglądania, odtwórczyni głównej roli /Audrey Tautou, niezapomniana „Amelia”/ trafiona w dziesiątkę. Oczywiście, że czasy Gabrieli Chanel, nazwanej przez przyjaciela Coco, to już odległa, ubiegłowieczna przeszłość. Jej zmaganie się z obyczajowymi i towarzyskimi konwenansami, stawiającymi kobietę w roli bezwolnego, falbaniastego dodatku do mężczyzny, wydają się nas nie dotyczyć, ale jakże aktualnie brzmi stwierdzenie, że Coco „była zbyt dumna i niezależna, aby być szczęśliwa”. Ileż współczesnych kobiet musi codziennie rozstrzygać dylemat: kariera i praca czy szczęście rodzinne. Niestety ciągle jest to dylemat.


Marka CHANEL to nieustająco wiodący tytuł na rynkach modowych i kosmetycznych, ale na szczęście legenda postaci jej twórczyni ciągle jest żywa. Nieśmiertelne kostiumy Chanel z niesamowicie wygodnie wszytym rękawem, z lamówkami, guzikami i mnogością pereł i łańcuszków, powracają w różnych wersjach w każdej nowej kolekcji firmy. Są one również bardzo chodliwym towarem w butikach Chanel na całym świecie, obok słynnych pikowanych toreb na łańcuszkach przeplatanych skórą. Ceny od lat utrzymują się na najwyższym poziomie. Znak dwóch połączonych ze sobą liter CC / pierwsza z liter odwrócona, czyta się to „SiSi”/, jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych w świecie ciuchów, kosmetyków i akcesoriów.



Zdziwicie się ile rzeczy należących obecnie do kanonu mody jest wynalazkiem rewolucyjnej projektantki Coco. Wyliczankę zaczyna słynne odrzucenie gorsetu, jako niezbędnika każdej damskiej garderoby. Potem idzie zaanektowanie różnych części męskiej garderoby do stroju kobiecego: koszul z kołnierzem i mankietami, podkoszulków marynarskich w pasy, tweedów i dżersejów, luźnych spodni. Do tego krótkie włosy, torebka na długim pasku zawieszona na ramię, sztuczna biżuteria. To wszystko zawdzięczamy Chanel. Oczywiście ktoś by na to wpadł, gdyby nie ona…. Ale Coco była pierwsza. Ale naj, naj, czyli pierwsze miejsce na liście dokonań dzikiej Gabrieli, należy do MAŁEJ CZARNEJ, nieśmiertelnej sukienki na każdą okazję. Na filmie jest to pokazane w bardzo spektakularny sposób: Coco w skromnej czarnej sukience tańczy na balu wśród falbaniastych, wyfiokowanych pań swojej epoki. Szok, odwaga, własny, zupełnie nowy styl.

No i doszłyśmy do sedna: taką sukienkę warto mieć na co dzień i od święta. Znalazłam fantastyczny fason małej czarnej odpowiedniej na każdą okazję, zwłaszcza latem. Sukienka uszyta jest z dżerseju, czy trykotu, jak kto woli, ale sprawdzi się też inna lejąca tkanina, np. jedwabny szyfon. Sukienka ma plan księżego ornatu, zszytego po bokach od pachy do talii. Spódnica jest nie zszyta, za to wiązana na środku na dwa długie paski, może być w środku fałda, lub kontrafałda. Ten fason zapewnia absolutny komfort noszenia i ukrycia wszelkich mankamentów sylwetki. Podkreśla linię bioder i talii, ale nie opina. Dekolt jest również luźny, tzw. opadający. Warstwa spodnia „ornatu” z przodu jest krótsza niż z tyłu. Na rysunkach przedstawiłam całość i plan sukni widziany z góry. Oczywiście nie jest to precyzyjny wykrój, ale przedstawienie pomysłu, idei. Krawcowa z pewnością da sobie radę z czymś takim, byle nie było za ciężko i za poważnie. Do takiej sukienki nosimy jak najmniej biżuterii – tylko coś do ucha i ewentualnie prosta bransoleta w przegubie ręki.



Zawsze Wasza Teściowa



4 komentarze:

  1. Świetny blog! Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, mam nadzieję że nie zawiodę!

    OdpowiedzUsuń
  3. inspirująca notka na temat chanel :)i ja rowniez czekam na ciąg dalszy w twoim wykonaniu :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No jasne, że będzie ciąg dalszy, po tak miłych słowach zachęty!Dziękuję i serdecznie pozdrawiam Małą Gosię!

    OdpowiedzUsuń